Edit: Pies ma dom Udostępnij możesz uratować mu życie Jest w Schronisku taki piesBRAUN z korzeniami rottweilera o gołębim sercu Ten psiak ma matołsz z ministrem o gołębim sercu gołembie, jaszczembie wypierają z przestrzeni publicznej inne piękne strofy #strofyniewykorzystane #kontrolalotów #negocjacje #premier #minister 5.1K views, 20 likes, 0 loves, 2 comments, 50 shares, Facebook Watch Videos from Kurier Galicyjski: Z głębokim żalem żegnamy naszego Kochanego Szefa, Człowieka o gołębim sercu, Mirosława Mariusz to gigant gołębim sercu 2022-10-01 - Rozmawiał RAFAŁ MANDES o Dominika Tajner (43 l.) i Mariusz Wach (43 l.) od kilku miesięcy tworzą szczęśliwy związek. Były już zaręczyny, ślub też jest w planach. Woof woof człowieki Chyba powinienem się Wam przedstawić , jestem PUSZEK dobrze ułożony, niskopodłogowy rudy chłopak o pięknych brązowych oczach i gołębim sercu. Po prostu, cud miód i penggunaan listrik berikut yang dapat membahayakan keselamatan adalah. Author Share Link to comment Share on other sites Replies 472 Created 11 yr Last Reply 9 yr Top Posters In This Topic 47 47 50 143 Share śpij spokojnie Kochany Quote Link to comment Share on other sites Share I nie doczekał się biedaczek ;(. Quote Link to comment Share on other sites Share Link to comment Share on other sites Share Żegnaj to niesprawiedliwe, ze On nie mia l swojego domku ale za to miał Emilkę :( Quote Link to comment Share on other sites Share [B]Żegnaj Alberciku.... :( (*)(*)(*)[/B] Quote Link to comment Share on other sites Share nie mogę w to uwierzyć... brak mi słów... Quote Link to comment Share on other sites Share Teraz właśnie przeczytałam i nadal nie mnie uwierzyć że to prawda. To dla mnie ogromny szok. Alberciku biegaj szczęśliwy po zielonych łąkach za TM [*] :-( Quote Link to comment Share on other sites Share szok, pomóc nie moglam to odwiedzalam go systematycznie by naciszyc oczy pieknym psem....nie moge uwierzyc, tak nagle, boziu za szybko o wiele za szybko...żeganj malutki smutno bedzie mi tu bez Ciebie... Quote Link to comment Share on other sites Share Właśnie weszłam na stronkę....i cóż...siedzę i ryczę... Quote Link to comment Share on other sites Share matko... prosze napisac co sie stalo, czy cierpiał...w koncu jak miał ludzi ktory kochał ,miske, był zadbany to go tam u góry zawołali?? nie mieli kiedy... Quote Link to comment Share on other sites Share Dowiedzialam sie od Cromikowej na watku Arctica, ze Albert odszedl. Quote Link to comment Share on other sites Author Share [quote name='asia_perth']matko... prosze napisac co sie stalo, czy cierpiał...w koncu jak miał ludzi ktory kochał ,miske, był zadbany to go tam u góry zawołali?? nie mieli kiedy...[/QUOTE] Sekcja wykazała skręt żołądka. Quote Link to comment Share on other sites Share Zdarza sie u duzych psow :(:( Quote Link to comment Share on other sites Share Link to comment Share on other sites Share No nie, nie mogę uwierzyć....Tak się cieszyłam jak ALBERCIK chodził na rehabilitację, tak bardzo chciałam żeby znalazł domek...Obydwa psiaki ze zdjęć w moim podpisie nagle i niespodziewanie odeszły za TM...Nie moogę się z tym pogodzić..Chyba już przestanę zamieszczać zdjęcia..Żegnaj pieseczku, biegaj szczęśliwy za TM gdzie Cię już nikt nie skrzywdzi.... Quote Link to comment Share on other sites Share Ja też kibicowałam Mobikowi (byłam jego skarbnikiem) i trzymałam kciuki za Alberta....Wielka szkoda, ale cieszę się, że Albert zaznał choć trochę miłości człowieka, bo przecież tyle wspaniałych dziewczyn go kochało i odwiedzało w schronisku:) Quote Link to comment Share on other sites Share Bądź szczęśliwy Alberciku. Quote Link to comment Share on other sites Share [quote name='yokosky']pominę zbędne słowa bo i tak wszystko co powiem będzie brzmiało banalnie :( Albert odszedł w nocy..[/QUOTE] Albercie tak bardzo mi przykro :( Quote Link to comment Share on other sites 1 month later... Share nadal tęsknię.. nikt nie potrafił tak cierpliwie słuchać jak ten Olbrzym :( Quote Link to comment Share on other sites 2 months later... Share Alberciku pamiętam o Tobie ... Quote Link to comment Share on other sites 11 months later... Share Alberciku [*] [IMG] Quote Link to comment Share on other sites "Dziecko autystyczne zawsze wyczuje, czy jest akceptowane. Lilianna Gródek była zawsze dla nich otwarta i za to jej dziękuję".Rzesze dzieci i młodzieży, nauczyciele i dyrektorzy sądeckich szkół, najbliższa rodzina, przedstawiciele władz miasta, przyjaciele i znajomi pożegnali wczoraj zmarłą w niedzielę Liliannę Gródek, wieloletnią dyrektorkę Szkoły Podstawowej nr 6 w Nowym Sączu im. ks. Jerzego Popiełuszki, która była już na emeryturze. Smutną ironią losu cieszyła się nią zaledwie kilka zaledwie 58 lat i kolejny etap życia dopiero się dla niej zaczynał. Choroba, z którą zmagała się od kilku miesięcy, nie dała jednak za wygraną."W naszej pamięci Lila pozostanie jako człowiek skromny, pracowity, rzetelny, szczery, oddany sądeckiej oświacie. Ostatnie 15 lat z oddaniem kierowała szkołą. Całe życie poświęciła wychowaniu i nauczaniu dzieci oraz realizacji hasła ks. Jerzego Popiełuszki "Zło dobrem zwyciężaj" - napisali w nekrologu dyrektorzy sądeckich szkół. Ci, którzy i pracowali z Lilianną Gródek podkreślają, że była pedagogiem z krwi i kości, osobą o gołębim sercu, niezwykle skromną, nie lubiącą rozgłosu, oddaną dzieciom i młodzieży, które zawsze w swojej pracy zawodowej stawiała na pierwszym miejscu. Nie zawahała się przyjąć do szkoły dzieci cierpiące na autyzm i wspólnie z rodzicami oraz sądecką Fundacją Pomocy Osobom z Autyzmem "Mada" tworzyć szkolę integracyjną. Obecnie może ona uchodzić w Małopolsce za wzór do Nasza współpraca z panią dyrektor rozpoczęła się od utworzenia pierwszej klasy autystycznej w Nowym Sączu - powiedziała "Dziennikowi" Bożena Fryc, prezes Fundacji "Mada". - To ona odpowiedziała pozytywnie na moje starania, by nasze dzieci mogły dalej się uczyć. Był rok 1997. Tego jej nigdy nie zapomnę. Początki były bardzo trudne, ale dzięki jej otwartości uruchomiliśmy pierwszą klasę autystyczną. To ona zabiegała o to w kuratorium, robiła wszystko, by wyposażyć sale. Bardzo angażowała się w nasze problemy. Obecna była na wszystkich spotkaniach. Podawała pomocną dłoń. Nam, rodzicom dzieci z autyzmem wystarczyło, że z nami porozmawiała. Bardzo cieszyła się z każdego, choćby maleńkiego kroku uczniów dotkniętych tym schorzeniem. Jej dzień pracy w szkole nie kończył się bynajmniej po ośmiu godzinach. Gdy odbieraliśmy nasze pociechy ze świetlicy, zawsze mogliśmy ją spotkać na pierwszej klasy autystycznej chodziła czwórka uczniów. Po dwóch latach w szkole utworzono kolejną klasę, tym razem integracyjną, a po kolejnych dwóch uruchomiono następną autystyczną. Teraz od nowego roku szkolnego podrastające nastolatki z autyzmem są prowadzone indywidualnym tokiem O śmierci Pani Lilianny dowiedziałem się w poniedziałek rano, gdy zadzwoniłam do szkoły i przekazano mi tą smutną wiadomość - dodaje Bożena Fryc. - Zapamiętam ją jako kobietę ciepłą, otwartą, kochającą dzieci, którym poświęcała niemal cały prywatny czas. Zawsze podkreślała, że dzieci zdrowe mogą same powalczyć o swoją przyszłość, a nasze nie. Była bardzo dobrym pedagogiem, uczącym matematyki, wymagającym. Ale to procentowało. Będzie nam jej bardzo brakowało, bo była to dusza tej Gródek przepracowała w oświacie 31 lat. Była absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie. Pracę zawodową rozpoczęła 1 września 1973 r. w Szkole Podstawowej w Bukowcu i Tyliczu. Od 1974 do sierpnia 1975 r. pracowała w Szkole Podstawowej w Piwnicznej-Zdroju. We wrześniu zaczęła uczyć w sądeckiej "szóstce". Ostatnie 15 lat była jej dyrektorem. 1 września br. przeszła na emeryturę. Warto wspomnieć, że dzięki m. in. jej staraniom przed szkołą zrobiono bezpieczne przejęcie przez ruchliwą w tym miejscu Poznałam panią dyrektor w 2000 r., gdy sprowadziłam się do Nowego Sącza - mówi Marzena Popławska, mama 13-letniego Jakuba, chorego na autyzm. - Stworzyła szkołę tolerancyjną. Dzieci autystyczne są tam traktowane jako dzieci niezwykłe, w dobrym tego słowa znaczeniu. Lilianna Gródek miała ogromny autorytet wśród dzieci i pedagogów. Mam nadzieję, że jej praca nie pójdzie na marne. Dziecko autystyczne zawsze wyczuje, czy jest akceptowane. Ta kobieta była zawsze dla nich otwarta i za to jej Olszyński, dyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta w Nowym Sączu przyznał wczoraj, że miasto straciło wspaniałego pedagoga, przyjaciela dzieci. Schedę po Liliannie Gródek przejęła od 1 września Halina Stanek, wicedyrektor szkoły, która przez kilka ostatnich miesięcy pełniła obowiązki dyrektora. Iga Michalec „To pokazuje wielkie rozdwojenie jaźni lekarzy, którzy wykonują aborcje.” Prof. Dębski w wywiadzie dla „Wprost” przedstawia się jako zwolennik życia ludzkiego. I twierdzi, że nie cierpi hipokryzji. Kaja Godek, matka dziecka z zespołem Downa (o stwierdzeniu prof. Dębskiego nt. chłopca, którego przez 10 lat uczył wiązać sznurówki, co miało być przykładem, że aborcja czasem naprawdę jest potrzebna): „Czytając to, co mówi prof. Dębski, o tym, że przepracował 30 lat w położnictwie, trudno mi nie dojść do wniosku, że lepiej się 10 lat uczyć wiązać sznurówki, niż przez 30 lat w zawodzie nie nauczyć się o godności życia ludzkiego”. « ‹ 1 › » Rozmowa "Głosu Pomorza" z Mariuszem Pudzianowskim, który w sobotę odwiedził naszą redakcję - Powoli stajesz się filmową gwiazdą, tymczasem w sporcie rok 2004 był dla ciebie chyba średnio udany?- Nie zgadzam się. Oprócz trzeciego miejsca w mistrzostwach świata na Bahamach, zdobyłem wszystko co było do zdobycia w kraju i na świecie. Od kilku lat jestem na światowym topie w tym sporcie, a utrzymać się jest zawsze trudniej niż wejść na "Przegląd Sportowy" nie umieścił ciebie nawet w trzydziestce najlepszych sportowców?- Dziwne, prawda? Niewielu jest przecież w naszym kraju sportowców będących w swoich dyscyplinach niekwestionowanymi mistrzami. Tylko, że ja jestem uważany za gwiazdę TVN, a imprezą, o której wspomniałeś "kręci" TVP, więc...- Co z aferą dopingową? W listopadzie światowa federacja zawiesiła cię na rok w prawach Ten wyrok to farsa. Od czasu jego wydania spokojnie startuję w zawodach, na które jestem oficjalnie zapraszany. W marcu wyjeżdżam chociażby na Arnold Classic. Komisja do tej pory nie dostarczyła kontrowersyjnej próbki, a ma na to 30 dni od daty badania. - Skąd więc całe zamieszanie?- Po prostu kilku ludzi chciało obrzucić mnie błotem, bo nie podpisałem jakiegoś kontraktu. Teraz odpowiedzą za to przed Dużo podróżujesz. Jakie miejsce szczególnie utkwiło ci w pamięci?- Dość niesamowicie było w Zambii, na safari. Te dzikie zwierzęta zaraz za szybą twojego samochodu to coś czego nie da się zapomnieć. Duże wrażenie wywarły na mnie także kanadyjskie wodospady. Natura to w ogóle coś Czy za granicą odpoczywasz od popularności?- Skąd. "Strongmeni" są tak promowani w światowych mediach, że ludzie rozpoznają mnie gdziekolwiek Prowadzisz marynarskie życie - w każdym porcie inna dziewczyna?- Nie, jestem stały w uczuciach (po tych słowach Jan Nowicki, kolega z planu, daje Mariuszowi znaczącego szturchańca).- Masz jakiś ideał kobiety?- Nie ma czegoś takiego jak ideał. Kiedy jesteś młody, pociągają cię kobiety dojrzałe, a kiedy przekraczasz pięćdziesiątkę, oglądasz się za dwudziestolatkami. Najważniejsze, żeby kobieta miała w sobie "to coś". - Często przeglądasz się w lustrze?- Ten etap - wystawanie po siłowni przed lustrem i dylematy: "rośnie, nie rośnie?" - mam już za sobą. Trenuję już bardzo długo i wiem, że w tym sporcie efekty przychodzą dopiero po kilku latach. Ale jestem dumny ze swojego "W dużym ciele mały mózg" - jak reagujesz na takie opinie?- Myślę, że wypowiadają je ludzie niedowartościowani, którzy nic w życiu nie osiągnęli. Sobie nie mam nic do zarzucenia - skończyłem szkoły, znam języki. To raczej ludziom mówiącym takie rzeczy brakuje inteligencji i Czy zdarzają się amatorzy przygód, próbujący się z tobą zmierzyć?- Raczej nie, zresztą unikam tego typu Kiedyś jednak taki unik ci się nie udał i wylądowałeś na 19 miesięcy w więzieniu, czego zresztą nie Interweniowałem w obronie bitego chłopaka. Okazało się, że bijący był lokalnym gangsterem, który z płaczem pobiegł na policję i stało się. Nauczyło mnie to, że g..., nie zawsze należy sprzątać, czasem lepiej ominąć je z daleka. - Często odwiedzasz ciężko chore dzieci w szpitalach. To z potrzeby serca, czy poczucia winy, że ty masz wszystko, a one nic?- Bardzo żal mi takich dzieci i staram się im pomagać jak tylko mogę. Czasem jest to wizyta, czasem jakaś bardziej wymierna korzyść. Zobowiązałem, np. mojego menedżera, by część dochodów z biletów i sprzedaży moich podobizn przekazywano na cele charytatywne. Uważam, że te dzieciaki są o wiele silniejsze niż ja czy ty. Trzeba naprawdę ogromnej odporności psychicznej, żeby znieść to co one przechodzą. - Dla tych dzieci jesteś idolem, a kto jest wzorem dla ciebie?- Mój ojciec. Do dziś słucham jego rad, tak w życiu prywatnym, jak i sportowym. (ojciec Mariusza był bokserem). Cristina De Stefano, włoska autorka znana z książki na temat „kobiet niepokornych”, po raz kolejny odważyła się na dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest podjęcie próby napisania biografii jednego z najważniejszych symboli dziennikarstwa XX wieku, czyli Oriany Fallaci. Druga natomiast dotyczy kreacji mniej znanego wizerunku tej włoskiej reporterki, korespondentki wojennej i pisarki, która przeprowadziła wywiady z najbardziej znanymi w tamtym okresie przywódcami światowymi i ludźmi mającymi duży wpływ na późniejszy rozwój wydarzeń politycznych i społecznych na świecie. Autorka „Penelopy na wojnie” nie chciała nawet słyszeć o tym, aby ktoś nawet spróbował nakreślić w książce jej własne życie, doświadczenia i charakter – twierdziła, że biografowie to oszuści, którzy umyślnie albo nieświadomie wprowadzają czytelników w błąd*, nawet sama chciała napisać własną autobiografię, aby uniknąć ewentualnych przekłamań. Nie udało się tego dokonać Orianie, ale Cristinie De Stefano udało się wydać książkę o życiu i twórczości tej niepokornej Włoszki. O czym dowiadujemy się podczas lektury „Oriana Fallaci. Portret kobiety”? Przede wszystkim o niesłychanej determinacji, ambicji i odwadze bohaterki książki. Czytelnikowi imponuje postawa Oriany nie tylko podczas jej pierwszych prób dziennikarskich, kiedy zajmowała się tym, czego nie uważała za warte jej uwagi, czyli relacjami z rozpraw sądowych i pisaniem najnowszych plotek o gwiazdach filmowych. Istotne jest również to, że dziennikarka rzadko rezygnowała z postawionych sobie celów i nigdy nie próbowała udawać kogoś, kim w rzeczywistości nie była. Nie wstydziła się swojego pochodzenia (niezamożna rodzina z Florencji, ojciec-partyzant, zagorzały przeciwnik faszyzmu za czasów Mussoliniego) oraz wybuchowego charakteru, który pozwolił się jej „wybić” w czasach, kiedy to mężczyźni stawali się autorytetami w dziennikarstwie oraz dał wiele możliwości w pracy - podróże, nowe znajomości czy nawet umiejętność obrony własnego zdania (zwłaszcza po skandalu, jaki wywołał tekst „Wściekłość i duma”). Od samego początku tworzyła swój wyjątkowy styl w pisaniu oraz przeprowadzeniu wywiadów – dla niektórych jej rozmówców, np. Henry’ego Kissingera, ta rozmowa okazała się najgorszym momentem w życiu, ba, tak ważne osobistości, jak Fidel Castro czy Jan Paweł II odmówiły wywiadu z Włoszką po zapoznaniu się z jej metodą pracy. W pamięci czytelników i wielbicieli pióra Oriana Fallaci zapisała się jako drobna brunetka o inteligentnym spojrzeniu, trzymająca w dłoniach zapalonego papierosa. Pomimo wykreowanego przez siebie wizerunku twardej, nieugiętej reporterki, Oriana nie ukrywała swojej kobiecości i podkreślała swoją oryginalną urodę, ale też skrycie marzyła o tym, żeby wyjść za mąż za ukochanego mężczyznę i urodzić mu dzieci. Niestety, w parze z udaną karierą zawodową nie szło życie miłosne Oriany. Pierwsza nieszczęśliwa miłość, przelotne związki z mężczyznami, bliska znajomość z Francois Pelou, a później z Aleksandrosem Panakoulisem były ważnymi momentami w życiu Oriany, jednak wszystko to zakończyło się bolesnymi rozstaniami i cierpieniem dziennikarki, czego efektem było napisanie „Listu do nienarodzonego dziecka” czy „A Man”. W tej kwestii Cristina De Stefano pokazuje czytelnikowi odmienne oblicze autorki „Inszallach” – kobiety niepokornej, upartej i wybuchowej, która jest jednocześnie wrażliwa na krzywdę innych i wierna bliskim osobom. Jeśli coś lub kogoś kochała, to wkładała w to uczucie całą siebie, stawała się inną osobą: bardziej delikatną i kruchą w porównaniu z tą znaną i popularną osobowością dziennikarską, która przeprowadzała wywiady z Mauamarem Kadafim czy Jasirem Arafatem. Jedno trzeba było przyznać – Oriana Fallaci doskonale ukrywała osobiste tajemnice. Rodzina, pisanie, książki Nowy Jork, Florencja, papierosy, Aleksandros Panakoulis, polityka – to wszystko kochała Oriana Fallaci. Cristina De Stefano napisała przejmującą książkę o kobiecie podziwianej przez wielu ludzi (dziennikarzy, feministki, pisarzy, polityków czy osoby, które marzą o karierze artystycznej lub reporterskiej), która ze swoimi dramatami i cierpieniami zawsze musiała radzić sobie sama. Oriana nigdy nie potrafiła zaakceptować istnienia czegoś takiego, jak śmierć. Mimo przegranej walki z nowotworem w 2006 roku ta włoska dziennikarka zyskała w oczach czytelników nieśmiertelność. „Oriana Fallaci”. Portret kobiety to biografia, którą warto przeczytać, aby odkryć coś nowego o życiu i twórczości tytułowej Włoszki. Anna Wolak * Cytat pochodzi z recenzowanej ksiażki.

siłacz o gołębim sercu